Łukasz Schulz – jedna z ofiar chojnickiej Doliny Śmierci

Author wpisu: Krzysztof Tyborski

Schulz Łukasz urodził się 15.10.1895 r. w Swornegaciach, z zawodu nauczyciel. Był synem Kazimierza Schulza i Wiktorii z d. Szada Borzyszkowskiej, właścicieli gospodarstwa rolnego w Swornegaciach. Podczas I wojny światowej służył w 7 kompanii 342 Pułku Piechoty. W połowie 1915 r. został lekko ranny. Łukasz posiadał w Chojnicach przy ulicy Strzeleckiej 24 kamienicę dwupiętrową, którą kupił od dwóch starszych i samotnych Niemek. Był nauczycielem i wychowawcą w szkole podstawowej nr 1 w Chojnicach, a także Szkoły Dokształcającej dla młodzieży uczącej się rzemiosła.

Działał również społecznie w Związku Harcerstwa Polskiego i pełnił funkcję prezesa Chrześcijańsko-Narodowego Stowarzyszenia Nauczycieli w Chojnicach. Była to konkurencyjna organizacja Związku Nauczycielstwa Polskiego w Chojnicach, którego prezesem był Czesław Wycech (były nauczyciel z Konarzyn, późniejszy Marszałek Sejmu w Polsce Ludowej). Obaj wzajemnie się jednak szanowali i żaden z nich nie dopuścił się znieważenia drugiego. Żoną Łukasza została Florentyna (Zosia) Tyborska z Konarzynek. W Chojnicach Gestapo wezwało Łukasza na przesłuchanie, ale dzięki wstawiennictwu przychylnych mu Niemców wkrótce wrócił do domu. Niestety, już następnego dnia rano zjawił się goniec z wiadomością, aby Łukasz zgłosił się jeszcze raz na Gestapo w Chojnicach pod groźbą aresztowania żony i dzieci. Był to ostatni raz, kiedy rodzina widziała go żywego. Okazało się, że wcześniej w mieszkaniu Schulzów zjawił się członek Selbstschutzu o nazwisku Rossenkranz, były uczeń Łukasza, by go aresztować, a nie zastawszy go w domu, zagroził śmiercią żonie i dzieciom. Żona Florentyna wielokrotnie i na próżno chodziła do Gestapo, wypytując, o co jest oskarżony, i prosząc o jego zwolnienie. Niczego się jednak nie dowiedziała, nie chciano z nią rozmawiać. Chodziła także z synem Eugeniuszem pod bramę więzienia, ale i tam niczego się nie dowiedziała.

Wreszcie, pewnego dnia wyprowadzono grupę więźniów, a wśród nich Łukasza. Pod ścisłym dozorem strażników więzienia byli zatrudnieni na ulicy przy wyjmowaniu kamieni ulicznych. Przy tej okazji udało się Florentynie i Eugeniuszowi na chwilę zbliżyć się do Łukasza. Określił im okno celi więziennej, w której przebywał, i jednocześnie podał godzinę, o której będzie dawał znak życia – machanie chusteczką w oknie. Oddał także obrączkę ślubną. Florentyna z Eugeniuszem w umówionym czasie chodziła codziennie na ulicę Mickiewicza, z której widoczne było okno wspomnianej celi i widywali wystawianą chusteczkę. Trwało to do 10.11.1939 r. Potem chusteczka przestała się pokazywać. 11.11.1939 r. syn Łukasza, Eugeniusz, jak zwykle „warował” przed bramą więzienną. Około godziny 15.30, leżąc na ziemi, widział przez szparę więźniów wchodzących do ciężarówki. Rozpoznał swojego ojca, po butach i spodniach, wchodzącego jako ostatniego do samochodu. Więźniów załadowano na duży czarny samochód ciężarowy z budą bez okien. Wywieziono ich do Doliny Śmierci, obok lasku miejskiego i tam zabito. Ofiary musiały się ustawiać w szeregu nad znajdującymi się tam rowami strzeleckimi i zdjąć płaszcze oraz marynarki. Wówczas do nich strzelano, a zamordowani sami wpadali do dołów. Dzięki Eugeniuszowi znana jest data śmierci Łukasza – 11.11.1939 r. o godzinie 16.00. Już w 1945 r. na Polach Igielskich prowadzone były prace ekshumacyjne. Trumny zawierające odnalezione szczątki pomordowanych zostały wystawione na widok publiczny, a następnie uroczyście pochowane na Cmentarzu Ofiar Zbrodni Hitlerowskich przy ul. Gdańskiej w Chojnicach. Ciało Łukasza Schulza bez trudu rozpoznała rodzina. Miał widoczną dziurę w czaszce, a do szelek przypięty medalik szkaplerz.

Uwaga

Wpis to fragment następującej publikacji: Tyborski K., Joachimczyk K., Szutowicz A. 2019. Konarzyny. Cierniste oblicze wojny, Gdynia, s. 59-61.