Leon Styp-Rekowski: uciekinier z chojnickiej Doliny Śmierci

Dawid Kobiałka

Jednym z uciekinierów, którzy uszli z życiem z chojnickiej Doliny Śmierci był kupiec kolonialny z Gockowic Leon Styp-Rekowski. Materiały zebrane w trakcie kwerend archiwalnych będących częścią projektu pt. „Archeologia Doliny Śmierci” w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy oraz bydgoskiej delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku wzbogacają wiedzę na temat perypetii wojennych jednego z najważniejszych świadków w sprawie masowych mordów pod Chojnicami jesienią 1939 roku.

Leon Styp-Rekowski wskazuje mostek pod, którym miał się ukryć w trakcie ucieczki z Doliny Śmierci (zbiory prywatne P. Szczepanika).

Zeznania z 23 października 1945 roku

23 października 1945 roku odbyło się w Chojnicach przesłuchanie Leona Styp-Rekowskiego w ramach prac Komisji Śledczej Komitetu dla Zbadania Zbrodni Hitlerowskich na Terenie Województwa Pomorskiego. Z zeznań wynika, że świadek został aresztowany około 10 października 1939 roku w Gockowicach. Miał następnie zostać umieszczony w chojnickiej siedzibie Gestapo, która mieściła się na przedwojennej ulicy Ramy (obecnie ulica Sukienników). Stamtąd odprowadzono go do więzienia, które znajdowało się w tym samym miejscu, co współcześnie.

Osadzonych nie przetrzymywano permanentnie za murami więziennymi. Byli oni w istocie darmową siłą roboczą dla Niemców. Leon Styp-Rekowski, jak zaświadczał, chodził na roboty m.in. z Józefem Chrzanowskim, przedwojennym właścicielem majątku w Zbeninach pod Chojnicami. W celi przebywał z profesorami Wagnerem oraz Matysikiem, zegarmistrzem o nazwisku Kotowicz oraz gospodarzem z Gockowic Kliczkowskim.

Po czterech tygodniach Leon Styp-Rekowski został odprowadzony do Krajowych Zakładów Opieki Społecznej (dzisiejsze Schronisko dla Nieletnich w Chojnicach) wraz z grupą ok. 40 osób, wśród których byli m.in. księża i nauczyciele. Mniej więcej 15 listopada 1939 roku, według świadka, do Zakładów przybył transport Polaków z Brus, wśród których byli m.in. Koliński, Słomiński oraz Wańkowski. 24 listopada 1939 roku w okolicach godziny 14 został Leon Styp-Rekowski wywołany na korytarz wraz z dwójką innych osadzonych. Grupę ośmiu osób dołączono do pięciu Polaków stojących już na dziedzińcu dawnych Krajowych Zakładów, wśród których byli: prof. Wagner, Alojzy Pruszak, Józef Chrzanowski, major Nieborak oraz pracownica chojnickiego oddziału PKO o nazwisku Sabiniarz.

Grupa była konwojowana w kierunku Igieł przez dwóch członków lokalnego Selbstschutzu. Jednym z nich był młody Niemiec o nazwisku Zipser. Na miejscu już czekał, jak podawał Leon Styp-Rekowski, Georg Anger, chojnicki piekarz i aktywny członek Selbstschutzu, oraz druga osoba, która nie była znana świadkowi. Ze wspomnień wynika, że Niemcy byli wyposażeni w zdobyczną polską broń maszynową, która służyła im do mordowania chojnickiej inteligencji. Ofiary stojąc nad rowem były zrezygnowane i odmawiały ostatnie modlitwy. Jedna z nich, pani Sabiniarzówna miała nawet zemdleć stojąc nad przyszłym grobem. W trakcie konwoju więźniom zakazano komunikowania i oglądania się. Ręce zaś więźniowie musieli trzymać w kieszeniach. W pewnym momencie padł rozkaz położenia się na wznak (zapewne wzdłuż rowu). Wtedy to Leon Styp-Rekowski zapytał się Zipsera czy ma zdjąć najpierw swój płaszcz. W pewnym momencie świadek zrzucił wierzchnie odzienie i skoczył pomiędzy trójkę Niemców próbując zbiec.

Widok na Dolinę Śmierci w 1970 roku. Naniesiony długopisem znak „x” wskazuje miejsce rozstrzelania, z którego zbiegł Leon Styp-Rekowski. Strzałka wskazuje z kolei drogę ucieczki świadka. Zdjęcie wykonano od strony zachodniej (zbiory prywatne P. Szczepanika).

Leon Styp-Rekowski biegł około jednego kilometra i ukrył się pod mostkiem. Gonił go Zipser. Doszło następnie do ok. 10. minutowej walki, w wyniku której Niemiec został rozbrojony i zaczął uciekać w kierunku towarzyszy. W międzyczasie słychać było z oddali kolejne strzały. W pobliskich zabudowaniach w Dolinie, gdzie mieszkał Antoni Schülkie wraz z rodziną, zostawił zabraną broń. Następnie celem dalszej ucieczki Leona Styp-Rekowskiego była Przyjaźń, gdzie u gospodarza Janusza Orlikowskiego ukrywał się dwa lata.

Co ważne, ostatnim elementem zeznania świadka jest niezbyt wyraźny szkic wizualizujący zeznania świadka.

Obrys szkicu załączonego do zeznań Leona Styp-Rekowskiego (na podstawie materiałów ze zbiorów Archiwum Państwowego w Bydgoszczy, oprac. F. Wałdoch)

Zeznania z 19 maja 1970 roku

Na potrzeby Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bydgoszczy 19 maja 1970 roku ponownie przesłuchiwano Leona Styp-Rekowskiego. Są one obecnie częścią zbiorów bydgoskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. Tym razem dokument składa się z pięciu stron i zawiera wiele dodatkowych informacji na temat wojennych losów kluczowego świadka na temat wydarzeń na Polach Igielskich jesienią 1939 roku.

Po pierwsze, świadek nie urodził się w Gockowicach, ale dopiero po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej przeprowadził się pod Chojnice. Prowadził w Gockowicach sklep kolonialny. W przededniu wybuchu wojny został zmobilizowany do jednego z batalionów stacjonujących w Chojnicach, skąd żołnierze zostali przetransportowali do Rembertowa pod Warszawą. Tam też zastała świadka wojna. Do Gockowic wrócił wraz ze swoim szwagrem Dawidem Kliczkowskim około 25 września 1939 roku.

W wyniku donosu jeszcze w ciągu tego samego dnia, w którym wrócili do Gockowic wraz z szwagrem zostali odprowadzeni przez niemieckiego żołnierza do pobliskiego Raciąża. Zwolniono ich z rozkazem stawienia się za trzy dni wraz z opinią sołtysa Gockowic na temat ich stosunku do Niemców. Pozytywnej zgody nie udało się pozyskać i ostatecznie została dwójka Polaków odprowadzona do Tucholi. Miejscowe Gestapo zwolniło Leona Styp-Rekowskiego oraz Dawida Kliczkowskiego z rozkazem ponownego meldowania się co trzy dni u sołtysa w Gockowicach.

Po powrocie Leon Styp-Rekowski postanawia ukryć się w Przyjaźni. Jednak po aresztowaniu drugiego szwagra Wiktora Kliczkowskiego wrócił do Gockowic. Już na miejscu Niemiec o nazwisku Sikau aresztuje go i dostarcza do chojnickiego Gestapo. W tym miejscu zeznania z 1970 roku zaczynają się pokrywać z tymi złożonymi kilka miesięcy po zakończeniu wojny.

W chojnickim więzieniu Leon Styp-Rekowski przebywał w celi na pierwszym piętrze. Z osób, których wcześniej nie wymienił pojawia się postać rolnika Antoniego Krajeckiego z tych samych Gockowic, którego wnukiem jest dzisiejszy radny miasta Chojnice pan Bogdan Kuffel. W zeznaniach przewija się także postać niesławnego sędziego Hansa Krügera, który był odpowiedzialny za selekcję więźniów kierowanych na egzekucje w Dolinie Śmierci. Sędzia zapytał się pewnego razu o datę urodzin Leona Styp-Rekowskiego. Kiedy usłyszał, że więzień przyszedł na świat 19 listopada, odpowiedział, że w tym roku Leon Styp-Rekowski jakoś szczególnie będzie tę rocznicę obchodził. Warto także podkreślić, że z zeznań jasno wynika, że osadzeni w więzieniu słyszeli już pogłoski o mordowaniu Polaków na obrzeżach miasta.

Następnie jest mowa o transporcie przetrzymywanych Polaków do Krajowych Zakładów. Nową informacją jest wspomnienie, według którego 24 listopada Leon Styp-Rekowski zobaczył przez okno budynku Krajowych Zakładów swoją żonę. Strażnik, na jego osobistą prośbę, przyprowadził małżonkę do celi. Po spotkaniu przyszło do więźnia z kolei trzech Niemców w czarnych mundurach (zapewne członków lokalnych struktur SS). Jednym z nich był Georg Anger, którego Leon Styp-Rekowski znał z przeszłości, ponieważ m.in. kupował u niego drożdże do swojego sklepu w Gockowicach.

Powodem wywołania z celi oraz zbiórki na dziedzińcu miało być rzekome zwolnienie więźniów. Osadzonych prowadzono dwójkami pieszo w kierunku Igieł. Jak zeznał świadek, byli przekonani, że idą na roboty do majątku na Igłach. Także dalszy opis wydarzeń jest zbieżny z tymi z 1945 roku. Dodatkową informacją jest natomiast fakt, że jeden z Niemców był w czarnym mundurze – z pewnością członek miejscowego SS. Co więcej, w trakcie ucieczki świadek miał się przewrócić, o czym nie wspominał w 1945 roku. Po rozbrojeniu Zipsera udał się do pobliskiego gospodarstwa. Od dziecka, które tam spotkał dostał suche spodnie. Po pewnej przerwie udał się do Przyjaźni, gdzie u szwagra ukrywał się kolejne dwa lata przebywając w kryjówce („bunkrze”).

Pewnego razu dom został otoczony przez Niemców. I tym razem udało się Leonowi Styp-Rekowskiemu zbiec w ostatniej chwili przed śmiercią pod osłoną nocy. Dotarł do Wielkiego Klinczu, wioski pod Kościerzyną. Tam ukrywał się przez krótki czas u wuja Augusta Krefta po czym „związał się z partyzantką”.

Wizja lokalna z 2 czerwca 1970 roku

2 czerwca 1970 roku do Chojnic przyjechał Leon Styp-Rekowski. Celem wizyty była wizja lokalna, podczas której dokumentowano kluczowe miejsca związane z masowymi rozstrzeliwaniami Polaków na Polach Igielskich jesienią 1939 roku. W jej trakcie wykonano kilkanaście zdjęć. Są to ujęcia dokumentujące m.in. chojnickie więzienie, skrzyżowanie dzisiejszych dróg Zielonej i Derdowskiego, bramę wjazdową do budynków byłych Krajowych Zakładów, skrzyżowanie dróg wiodących do Czartołomia i Igieł, aż po lokalizację miejsca, z którego świadek zbieg oraz samą drogę ucieczki i mostek, pod którym miał się ukryć przed ścigającym go Niemcem. Elementem zbioru dokumentów jest także stosowny szkic drogi ucieczki Leona Styp-Rekowskiego.

Naniesiony znak „x” wskazuje miejsce grobu, w którym miał spocząć m.in. Leon Styp-Rekowski. Strzałka pokazuje drogę ucieczki. Zdjęcie wykonano od strony północnej (zbiory Instytutu Pamięci Narodowej).

Materiały te, w większości nigdy niepublikowane, będą niezwykle pomocne w trakcie realizacji kolejnych prac terenowych w ramach „Archeologii Doliny Śmierci”. Dzięki nim jeszcze precyzyjnej będziemy mogli planować badania geofizyczne oraz prace sondażowe.

Szkic powstały na podstawie zeznań Leona Styp-Rekowskiego. Dokumentuje on najważniejsze punkty związane z uwięzieniem i szczęśliwą ucieczką świadka. Dokument powstał na podstawie wizji lokalnej, która odbyła się 2 czerwca 1970 roku (zbiory Instytutu Pamięci Narodowej).